Nie ma polisy od pułapek w polisach inwestycyjnych

 

Co zrobić, by sprzedawcy polis inwestycyjnych w pogoni za sutymi prowizjami nie wciskali klientom takich produktów w nieetyczny sposób?

 

Polacy zainwestowali już ponad 40 mld zł w polisy inwestycyjne, zobowiązujące do systematycznego wpłacania składek przez 10 lat i więcej. Przynajmniej część z nich czuje się nabita w butelkę, bo pakiet inwestycyjny reklamowano im jako bezpieczny i elastyczny sposób na oszczędzanie. A umowy - jak twierdzą skarżący się klienci - są napisane w niezrozumiały sposób.


 

- W grudniu 2011 r. poszłam do swojego banku, żeby założyć lokatę terminową - opowiada nam 62-letnia czytelniczka z Wrocławia. - Mimo jednoznacznej deklaracji, że proszę o lokatę terminową, zostałam w nieuczciwy sposób zmanipulowana i nakłoniona do podpisania umowy na produkt inwestycyjny pod postacią polisy. Uśpiła mnie informacja, że po pół roku będę mogła wyciągnąć pieniądze z zyskiem, bez żadnych opłat. W niewiedzy tkwiłam przez pół roku. Po upływie tego czasu okazało się, że z wpłaconych przeze mnie jednorazowo 90 tys. zł pozostało 78,3 tys. zł. W banku jak mantrę powtarzają, że strata wynika z początkowych opłat, a zyski przyjdą z czasem. Na moją uwagę, że nie wiem, czy przeżyję jeszcze 10 lat, usłyszałam: to niech pani kogoś uposaży - opowiada pani Danusia.

"Uwięzienie" klienta w wieloletniej umowie oznacza, że można suto opłacić sprzedawcę, który przekona klienta do takiej inwestycji. To jedna z tajemnic sukcesu polis inwestycyjnych, które zyskują dużo więcej klientów niż fundusze inwestycyjne. - Do sprzedawcy trafia zwykle cała składka wpłacona przez klienta w pierwszym roku - mówi nam wiceprezes jednego z zakładów ubezpieczeń oferujących polisy inwestycyjne. Średnia składka miesięczna wynosi 150-200 zł, więc łatwo obliczyć, że najlepsi sprzedawcy żyją jak pączki w maśle. Klientów na polisy inwestycyjne - reklamowane jako sposób na dodatkową emeryturę - stale przybywa odkąd rząd ściął obowiązkowe składki do OFE.

Pokrzywdzeni zrzeszają się też przez internet (m.in. na stronie Wrobieni.org) i zapowiadają pozwy zbiorowe. Kilka tygodni temu grupa niezadowolonych klientów poskarżyła się w mediach (jako pierwszy pisał o tym portal Gazeta.pl) na sprzedawców Getin Banku i jedną z polis inwestycyjnych. Doradcy sprzedawali ją jako krótkoterminową, pokazując klientom zapisaną w regulaminie jedną z dwóch opłat likwidacyjnych, która szybko maleje do zera. Zapominali jednocześnie wspomnieć o drugiej opłacie likwidacyjnej, która czyniła z posiadacza "Kwartalnego Profitu" niewolnika banku na długie lata.

Po kilku tygodniach protestów, kiedy okazało się, że klienci nie odpuszczają, bank się ugiął i zaczął po cichu zwracać niektórym klientom wpłacone pieniądze. - Nie udajemy, że nic się nie stało, będą zmiany w procedurze reklamacyjnej. Reputacja ma dla nas znaczenie - zapewnił "Gazetę" Wojciech Sury, rzecznik banku. I ujawnił, że teraz klienci, kupujący polisy inwestycyjne, muszą własnoręcznie napisać oświadczenie, że wiedzą, w co się pakują. A więc, że zdają sobie sprawę, iż produkt jest długoterminowy i nie ma gwarancji zarobku.

Rzecznik Ubezpieczonych zapowiada, że stanie w obronie klientów. Już przygotowuje raport o polisach inwestycyjnych, który prześle do Komisji Nadzoru Finansowego oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Chce w nim pokazać, że polisy inwestycyjne trudno nazwać umowami ubezpieczeń, a więc można je zakwestionować na gruncie prawa. - W takich polisach suma ubezpieczenia jest mniej więcej równa wpłaconym składkom. To niepodobne do mechanizmu "prawdziwych" ubezpieczeń - tłumaczy Cezary Orłowski z biura Rzecznika Ubezpieczonych. Jego zdaniem niektórzy klienci rzeczywiście mogą czuć się wprowadzeni w błąd. Gdyby sąd podzielił interpretację Rzecznika Ubezpieczonych, że te "polisy" wcale nie są polisami, to mogłoby otworzyć klientom drogę do żądania zwrotu zainwestowanych w takie pakiety pieniędzy, z pominięciem opłat likwidacyjnych.

Ale do tego jeszcze daleka droga. Na razie kłopot z nieetyczną sprzedażą polis inwestycyjnych dostrzegła Polska Izba Ubezpieczeń. I wspólnie ze Związkiem Banków Polskich ogłosiła pod koniec października kodeks dobrych praktyk. - Dokumenty przekazywane klientowi mają być napisane w sposób przejrzysty, jasny i niebudzący wątpliwości, a wszelkie sformułowania niejednoznaczne były interpretowane na korzyść klienta. Sprzedawcy mają też obowiązek informowania o konsekwencjach rezygnacji z ubezpieczenia i związanych z nią kosztach - tłumaczy Małgorzata Knut, przewodnicząca ds. bancassurance w Polskiej Izbie Ubezpieczeń. Jednak według Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) rekomendacje nie dadzą efektów: "Dotychczasowe obserwacje nakazują wyrazić wątpliwość, czy deklaracje gotowości samorządu ubezpieczeniowego do wdrożenia rozwiązań samoregulacyjnych przełożą się na praktyczne inicjatywy odnoszące się do tych kwestii" - czytamy w piśmie skierowanym do Ministerstwa Finansów. KNF domaga się zmian w prawie, które przypieczętowałyby obietnice zawarte w rekomendacji.

Fundusze kapitałowe oczywiście nie są jedynymi produktami, które "opakowuje" się w polisy. Tak samo sprzedaje się tzw. struktury, czyli inwestycje połączone z ochroną wpłaconego kapitału, a nawet... lokaty bankowe. W określonych sytuacjach takie "opakowanie" daje korzyści podatkowe (świadczenie wypłacane jako suma ubezpieczenia jest wolne od podatku Belki). Pozwala też na elastyczność - do jednej polisy można "włożyć" inwestycje z różnych stron świata, pochodzące od różnych dostawców (czyli firm zarządzających aktywami). Ubezpieczeniowy "parasol" pozwala też na przesuwanie pieniędzy w ramach pakietu bez opłat i podatków.

Trudno więc mówić, że takie polisy to samo zło. Dla kogoś, kto nie ma samodyscypliny, nie umie oszczędzać i pieniądze przeciekają mu przez palce, może to być sposób na zgromadzenie zaskórniaków. Nawet jeśli dużą część zysków pochłoną prowizje, to i tak klient wyjdzie na tym lepiej, niż przepuszczając zarobki na bieżącą konsumpcję. Wynaturzenia biorą się zaś stąd, że sprzedawcy mają dużą skuteczność, więc wymuszają wysokie prowizje, a instytucje finansowe chętnie je płacą, przerzucając koszty na klientów. "Przywiązanie" klienta na wiele lat opłaca się wszystkim - sprzedawcy mogą więcej zarabiać na prowizjach, a instytucje finansowe - na opłatach za zarządzanie. Im wyższe prowizje dla sprzedawców, tym większa pokusa, by wciskać polisy nawet tym, którzy z pełną świadomością nigdy by nie podpisali takiego cyrografu.

 

Źródło:

www.wyborcza.biz.pl

KOMENTARZE

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany
W bazie nie ma komentarzy do artykułu
TWOJE KONTO
Register
NAJNOWSZE POSTY
Które ubezpieczenie na życie polecacie?
Signal Iduna ma całkiem dobrą oferę, ja mam tam ubezpieczenie i jestem zadowolona
Autor: marta75, dnia: 2013-03-12 12:08:54
Które ubezpieczenie na życie polecacie?
Ing, Warta, Signal Iduna, Concordia. Który ubezpieczyciel to Ci nie polece choć zdaje mi się że opinie zawsze będą mieszane. Porównaj sobie po prostu sumy ubezpi
Autor: teryy, dnia: 2013-03-12 09:22:46
Które ubezpieczenie na życie polecacie?
Dzięki za info. A gdzie jeszcze polecacie|
Autor: Kimi, dnia: 2013-03-12 08:32:11
bonvoyage.pl
hfb-broker.pl
maced
Copyright: SELIGO.pl
Projekt i Wykonanie: IT COMPUTER PARTNER